Zdjęcie grupowe na obozie Okinawan Kempo - Czechy
previous arrow
next arrow
Slider

Kata OK. tylko po co?

Nieścisłości związane z rozumieniem kata leż± nieco głębiej niż w ich ocenie jako metody uczenia się walki. Z całą pewnością w większości dzisiaj funkcjonujących systemów są one najmniej skuteczną częścią przygotowania do walki i mogło by ich nie być bez większej szkody dla wyników prowadzonych walk. Współczesne systemy minimalizują lub rezygnują z udziału kata w treningu zwiększając kumite i wszelkie ćwiczenia w parach, na workach itd. I ma to sens, bo przygotowanie odpowiada temu co ma być zastosowane w praktyce. To trochę tak jakby kick-bokserowi włączyć do treningu jakieś kata. Nie sądzę, aby coś mu to dało.

W czym więc rzecz, bo jak na razie wygląda, że krytykuje Kata?

Kata najczęściej łączy się z systemami tradycyjnymi, ale tu właśnie moim zdaniem tkwi tzw. drugie dno problemu. Wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie trudno znaleźć systemy tradycyjne. To że styl ma 100 czy 200 lat nie jest tym wyznacznikiem to, że jego korzenie mają znacznie więcej lat również o tym nie świadczy. To jest trochę tak jakby dzisiejszą szermierkę w Polsce wywodzić z tradycji słynnej w Europie Polskiej Szabli. Oczywiście nie ma to sensu, bo przekaz tej szkoły został przerwany przez lata zaborów, niemożliwość ćwiczenia, popularyzacje broni palnej. Przez zanik klasy rycerskiej, sarmackiej i szlacheckiej w ogóle – a przecież w tej klasie społecznej posługiwano się szablą.

Czy czegoś wam to nie przypomina?

Wolne Królestwo RyuKyu (Okinawa), 1609 podbite przez Klan Satsuma (Japonia), zakaz uprawiania sztuk walki, zakaz posiadania broni (po raz kolejny wprowadzony tym razem przez okupanta), wyrównywanie klas społecznych. Analogie narzucają się same. Sztuka Te (późniejsze Kara Te) była domeną najwyższych klas społecznych – Bushi – gromadzących się wokół stolicy – Shuri i tam doskonalących swe umiejętności w walce zarówno bez broni jak i z wszelką bronią. Tam właśnie również ćwiczono Kata nie dla potrzeb estetyczno-metafizycznych, a jako jednego z najistotniejszych elementów pomagających w wyszkoleniu. Zawsze najstarszy syn kasztelana danego zamku szedł w służbę do króla do Shuri i służył mu cały czas doskonaląc swe umiejętności. Oczywiście po utracie niepodległości mechanizm ten przestał istnieć, ale chyba jesteśmy sobie w stanie wyobrazić co się musiało dziać w takich rodach (jeżeli przetrwały najazd) – tradycje dalej przekazywano z ojca na syna i rzecz jasna w ukryciu.

Zarówno przed inwazją jak i po RyuKyu miało ożywione kontakty z Chinami co powodowało osiedlanie się Chińczyków na wyspie, a jak się domyślamy było to źródło znacznie starszej i wyżej rozwiniętej kultury m.in. sztuk walki. Z pewnym trudem, ale sztuki te przenikały się (Chińczycy wcale nie byli tacy chętni, żeby uczyć okinawczyków). W ten sposób pojawiły się chińskie Kata (formy) na Okinawie. Oczywiście coś co musi być ćwiczone w ukryciu, przy przekazie 1 nauczyciel 1-2 uczniów, skazane być musi na zanik i marginalizację. Mówię cały czas o okresie, gdy jeszcze nie pojawiali się publiczni nauczyciele pierwocin dzisiejszego Karate. Jak w tym kontekście umieścić popularną tezę o chłopskich metodach walki bez użycia broni lub przy użyciu domowych narzędzi – czyli ogólnie znaną historie powstania Karate? Dawni wojownicy (w ich rozumieniu) nie poniżali się do uczenia plebsu lub nawet tylko nieco niższych klas społecznych. Ale jak wszystko nie jest nigdy na 100% to różnymi drogami wiedza wydostawała się poza klasę wojowników – czasem poprzez podpatrywanie treningów, czasem poprzez obserwacje treningów przez młodsze rodzeństwo, które nie miało być spadkobiercami tradycji (np.Choki Motobu tylko podglądał treningi swego starszego brata Choyu Motobu i dalej sam rozwijał w ten sposób poznaną wiedzę). Oczywiście taka wiedza nie mogła być pełna – była mocno zubożona. Z czasem zaczęli się pojawiać nauczyciele uczący publicznie i w ten sposób wiedza stawała się coraz płytsza, bo rozwodniona np. przez własne interpretowanie niezrozumiałych do końca Kata.

I tak ilościowo systemy (mimo, że często nadal uczone w ukryciu) rosły, ale jednocześnie rodziny wojowników topniały i zabierały nadzwyczaj dużo wiedzy ze sobą do grobu. Kolejnym krokiem rozwadniania sztuk walki było wprowadzenie ich do szkół i wyprowadzenie do Japonii. Sam Funakoshi pisze, że uprościł techniki walki, wyeliminował techniki niebezpieczne(!), uprościł kata również usuwając z nich techniki zagrażające życiu (czy cały czas mówimy o sztuce walki?). Stało się to co jest jakoś zapominane. Sztuka Jutsu została przemieniona na sztukę Do (Karate Do) czyli samodoskonalenia, rozwijania. Aspekt pierwotny – groźnej i skutecznej formy samoobrony gdzieś zanikł. Rzecz jasna w jakimś przedziale się sprawdzał – szczególnie jak był nowy i mało znany. Karate Do przeszło taką drogę jak Aikido, Judo – ciekawe, że wszystkie te systemy powstały przez wyeliminowanie pewnych technik. Tu dźwigni i parteru, tu uderzeń, tu uderzeń i niektórych dźwigni, ograniczenie broni. Dawne na prawdę tradycyjne systemy były pełne tzn. posiadały wszelkie sposoby kontrolowania i unicestwiania przeciwnika – uderzenia, dźwignie, duszenia, ataki na punkty akupunktury, rzuty, walka w parterze, posługiwanie się bronią itd. Oczywiście jedne większy akcent kładły na jedno inne na drugi, ale tylko kompletna sztuka mogła istnieć w czasach kiedy miała bronić życie, a nie pokazywać się na turniejach. Zauważmy, że współczesna ewolucja niektórych stylów Karate idzie w kierunku rozszerzania gamy technik, dodawania parteru, rzutów itp. Czyli proces odwrotny do ww. Czemu? Bo naturalne ma to do siebie, że samo wyrównuje ciśnienia. Jeżeli dodamy jakieś 200 lat rozwoju systemów współczesnych to ich wygląd może nie odbiegać od systemów z przed wieków. To się nazywa koło historii.

Cały ten przydługi wywód miał na celu z lepszym lub gorszym skutkiem, udowodnić, że pojęcie “tradycyjne sztuki walk” używane jest często pochopnie. Bo wracając do polskiej analogii: takie Karate końca XIX wieku jest tradycyjne i tak nawiązuje do dawnej sztuki walki na Okinawie jak polscy kosynierzy do szabli “Wołodyjowskiego” – niby zaokrąglone i się tnie, ale coś jakby inaczej, nieprawdaż?

Kata w czasie kiedy pełniły swe funkcje były skarbnicą wiedzy o wszystkich aspektach walki od miejsc uderzeń, sposobów wykonania uderzenia, poprzez przechwyty prowadzące do dźwigni, pracy nóg, kopnięć, duszeń do sposobu poruszania się wyrabiania odpowiedniej dynamiki itd. Oczywiście Kata są znacznie starsze niż historia Okinawy i pochodzą z Chin i nie ma tam żadnej mowy o tym, ze ćwiczył je plebs nie mogący inaczej sobie zapisać wiedzy itd. Jak ktoś słusznie powiedział Kata bez Bunkai Jutsu można sobie w “ucho” wcisnąć. Każdy najmniejszy ruch kata, każde skręcenie stopy lub dłoni jest techniką, która musi się pokazać w technice walki – inaczej nie ma sensu jej ćwiczyć. Taika od swojego nauczyciela usłyszał “Idź do Nakamury (nauczyciel na Okinawie) u niego nauczysz się kata najmniej zmienionych w stosunku do oryginalnych. Są to jednak kata nawet nie podstawowe – to jest tylko szkielet, schemat i podstawowe kierunki technik.” Kata o których mówił, to były właśnie m.in. Piniany.

Kata mają wiele poziomów i nie wynika to z jakiejś mrocznej legendy o sekretach mistrzów, ale przede wszystkim z narastającej trudności wykonania danego kata. Heian ze ściągniętymi rękami długimi pozycjami itd. jest wersją, która ma dać podstawowe rozbudowanie różnych partii mięśni wzmocnienie nóg, podstawowe ułożenie rąk w technikach itp. W tej wersji prawdę powiedziawszy nie wolno pozostawać zbyt długo, bo zaczną się wyrabiać złe nawyki. W Ryu-te robi się Piniany, ale jako że nie są to u nas pierwsze kata, które się ćwiczy więc podstawowe odruchy nabiera się w poprzednich kata. Niemal od razu ręce trzyma się w pozycji znacznie bliższej gardzie jaką używamy. Zmiana dynamiki poruszania oraz skrócenie pozycji to kolejne zmiany, w między czasie dochodzą dodatkowe ruchy (między-techniki), które urealniają wykonanie danych technik. Kata robione na dobrym poziomie musi być jak burza, jak walka w tempie i realności pozycji. Oczywiście różne elementy kata różne rzeczy znaczą i tak na przykład wykonywanie w kosmicznym tempie elementu, który w interpretacji jest duszeniem nie ma do końca sensu. Nieco inaczej podchodzimy również do Bunkai, które na ogół tłumaczone jest jako “interpretacja”. Słowo to oznacza przełamanie lub rozbicie – to trochę coś innego niż interpretacja jak mi się wydaje. Chodzi o to ze nie interpretujemy danej sekwencji w kata, ale niejako rozbija się kata na najdrobniejsze kawałki i z tego składa technikę – w jednej technice są elementy z wielu kata. W praktyce uczymy się techniki, po wstępnym opanowaniu pokazujemy, która faza ruchu gdzie i w jakim kata się mieści. Robiąc równolegle Kata wiedza na jego temat cały czas się powiększa, robiąc to samo Kata w naszym umyśle tak na prawdę ćwiczymy coraz to nowe techniki. Jednocześnie i stopień trudności kata się zwiększa, zmieniają się ruchy, dochodzą nowe więc i interpretacje się zmieniają. W ten sposób techniki wchodzą do naszej podświadomości, a jak wiadomo dobra technika to taka, którą ciało wykonuje samo bez naszej świadomej kontroli.

I tak to przynajmniej w Ryu Te jest z Kata – jest to podstawowy element w szkoleniu, ale musi istnieć na równi z ciągłym treningiem w parach jak i ze stopniowo wprowadzanym Kumite, ale dopiero gdy odruchy pierwotne są zastępowane przez te wyrobione w Kata i technikach. Inaczej Kumite żyłoby swoim życiem, a techniki walki swoim. I znów można by zadać pytanie: Trening Kata OK Tylko po co?